Po co ja to piszę?
Oczywiście, mogę odpowiedzieć: "bo mogę", ale to mało wartościowa odpowiedź. To znaczy, jest to prawda, ale można tak powiedzieć w wielu różnych sytuacjach i najczęściej dlatego, że nie chcemy komuś tłumaczyć się ze swoich decyzji. W tym wypadku jednak chciałam się potłumaczyć, bo skoro już stworzyłam sobie bloga, to wyjaśnienie czemu to zrobiłam wydaje się być całkiem dobrym tematem na pierwszy wpis.
Kiedy wpadł mi do głowy ten pomysł?
W niedzielę. Tak sobie siedziałam w domu i pewnie nie pierwszy raz sięgnęłam sobie po telefon. Bogowie scrollowania w tej sesji zaprowadzili mnie do tematu uniezależniania się od amerykańskich internetowych korporacji. Jakich serwisów ludzie nie lubią, dla jakich są europejskie alternatywy, i tak dalej - nic jakiegoś bardzo odkrywczego. Ale tak się zaczęłam przez to zastanawiać, na co mi właściwie jest korzystanie z social mediów. Wolna, samotna niedziela w domu przecież idealnie sprzyja rozkminom i myśleniem na losowe tematy.
Wpadłam na kilka powodów:
- kontakt z ludźmi - czy to po prostu opcja napisania do kogoś, czy kontakt w ramach grup ze studiów czy z jakiegoś innego miejsca (mam paru znajomych, którzy używają Facebooka do organizacji np. imprez urodzinowych i jakoś to działa),
- autentycznie mnie interesuje, co tam u moich znajomych (przynajmniej niektórych),
- memy - nie muszę tłumaczyć, prawda?
- mam jakichś paru bardziej "profesjonalnych" twórców, którzy piszą czy robią coś, co mnie interesuje - tu można stwierdzić, że social media są opcjonalne, bo pewnie większość z nich ma swoją stronę / kanał na YT / podcast / wszystko powyżej;
- czasami mam po prostu potrzebę napisania czegoś publicznie, wrzucenia ładnego zdjęcia, przepisu, rantu na film, który mi się nie podobał.
I właśnie od tego ostatniego podpunktu zrodził się pomysł z blogiem. Przez ostatnie parę lat wrzucałam mniej lub bardziej przemyślane posty na Instagrama i zdałam sobie sprawę, że jednak jest to dość ograniczająca forma uzewnętrzniania się. Zrobiłam sobie w głowie kolejną listę - tym razem problemów z Instagramem - i doszłam do wniosku, że własny blog rozwiązuje większość z nich.
Lista narzekań, problemów i mniejszych niedogodności
- zależność od platformy - Nasza Klasa już jest po drugiej stronie niebiańskiej serwerowni [*], TikTok przez chwilę nie działał w Stanach, a i zdarza się ludziom dostać bany za dziwne rzeczy albo wręcz bez powodu
- Jak blog to rozwiązuje? Oczywiście, jeśli nie bawimy się w self-hosting i nie trzymamy serwera w swojej piwnicy, to zawsze będziemy zależni od jakiegoś zewnętrznego dostawcy. Ale możemy np. zadbać i pełny eksport danych, współczesne platformy blogowe też w jakimś stopniu oferują narzędzia do migracji z innych platform itd. Nie jestem (jeszcze) specjalistką w tym temacie, ale przynajmniej w teorii o wiele łatwiej jest być tutaj niezależnym.
- formatowanie tekstu - a raczej jego brak, przez co pisanie dłuższych tekstów to droga przez mękę. Facebook wypada tutaj chyba najlepiej (pomijając Tumblra, który jest teraz dość niszowy i w sumie ledwo kojarzę, co da się tam robić), ale wciąż słabo. Można wrzucić link do tekstu spoza platformy, wow. A nawet pogrubić tekst. Przełomowa technologia na miarę XXI wieku :)
- Kończy się to tak, że ludzie piszą swoje teksty na prywatnym blogu, a informują o nich za pośrednictwem innych kanałów. Także Instagram i inne social media spełniają rolę środka reklamy, co prowadzi do punktu...
- reklamy reklamy reklamy reklamy
- darmowa platforma musi mieć reklamy, najlepiej takie odwrotnie dopasowane do Twoich preferencji (przykład ostatni: po czytaniu o oszustwach w produkcji suplementów dostaję pełno reklam... suplementów xD)
- nie, AdBlock nie pomaga na wszystko
- prywatne strony i blogi też nie, ponieważ oczywiście można pod przykrywką inspirującego posta o np. równym podziale obowiązków w domu wepchnąć reklamę odkurzacza. Natomiast zdecydowanie łatwiej jest przestać czytać bloga autora-słupa reklamowego niż odfiltrować wszystkie posty i rolki z instagramowego feeda, które próbują coś sprzedać albo przekonać, że kolejna pseudonaukowa teoria na pewno naprawi Twoje życie (ebook w promocji za 99zł!!!!)
- moje rozwiązanie to niebycie słupem reklamowym (na szczęście mi to nie grozi, bo i tak by mi nikt żadnej współpracy nie zaproponował) i używanie platformy, która nie wyświetla reklam - tu nie wiem, czy są w pełni darmowe opcje, szczerze przyznam. Ale mały baner, z którym każdy adblock sobie poradzi, to dużo mniejszy problem niż to, co nam SM aktualnie serwują
- a tutaj jest wspaniały post o tym, co się dzieje, gdy reklam na stronie jest za dużo...
- formatowanie zdjęć - ich organiczona ilość, wymiar (jak się okazało ostatnio, kwadratowe zdjęcia jednak wyszły z mody), możliwość edycji. Inne formy multimedialne też oczywiście ograniczone do pewnych opcji.
- może inni tak nie mają, ale ja mam często opory przed opublikowaniem czegoś, bo myślę sobie - o to za krótkie, to za długie, za poważne, za mało poważne. Jakoś tutaj póki co nie mam takiego problemu ;) Ten post jest długi, a następny może będzie zdjęciem ziemniaka z opisem "ale fajny pieczony ziemniak".
- Twoi odbiorcy/znajomi nie zawsze Cię lubią, a co więcej, lubią się kłócić o szczegóły. Poruszysz minimalnie polityczny temat - przygotuj się na "atak" znajomych, którzy nie odzywali się do Ciebie 5 lat, ale teraz mają potrzebę napisania eseju na temat tego, że się nie znasz, manipulujesz i popełniasz błędy logicznie. Spoko dyskusje też się zdarzają, nie mówię że nie, ale ten pierwszy typ "niezgadzających się" skutecznie odstrasza przed zabieraniem głosu publicznie po raz kolejny.
- Oczywiście, własny blog przed nimi nie chroni, ale jest zdecydowanie mniejsza szansa (niepoparta dowodami, tylko chłopskim rozumemTM), że w ogóle na niego wejdą, w porównaniu z tym, że cały Twój post wyświetli im się w feedzie
- nie za bardzo da się korzystać z social mediów w oderwaniu od feedu, słynnego "algorytmu", podczas gdy czytanie konkretnych stron to no... czytanie konkretnych stron. Po skończeniu jednego artykułu, co najwyżej zobaczysz zakładkę "podobne na tym samym blogu", a nie "o, masz tutaj dwa razy głośniejszy filmik od osoby z drugiego końca świata".
To pewnie nie jest wyczerpująca lista, ale i tak już jest długa. I pewnie są ludzie, którzy opisali te problemy zdecydowanie lepiej ode mnie.
A o czym na tym blogu chcę pisać?
Pewnie zabrałabym się za to wcześniej, gdybym nie miała przeświadczenia, że musi on być o czymś. A jako programistka z paroletnim stażem, to przecież muszę prowadzić bloga technicznego, prawda? I to koniecznie po angielsku.
Nie mam oczywiście nic do blogów technicznych, są super. Tylko na chwilę obecną myślę, że nie jest to forma pisania, która będzie mi sprawiać przyjemność. Także zamierzam pisać o tym, o czym pisałam do tej pory (albo próbowałam, ale się powstrzymywałam): pewnie będzie coś o podróżach, gotowaniu, może coś o grach, ekologii, najlepszych czeskich memach, a może się znowu naprodukuję na jakiś społeczno-polityczny temat. A może zrobię ranking talerzy z Ikei. W każdym razie chcę głównie pisać dla siebie, dla polepszenia swoich umiejętności pisarskich i dla garstki ludzi, których w jakimś stopniu to wszystko obchodzi ;)
Zakończenie
Gratuluję wszystkim, który doczytali do końca, macie tutaj proszę ziemniaczki w nagrodę:
🥔🥔🥔🥔🥔🥔🥔🥔🥔🥔🥔🥔🥔🥔🥔🥔🥔🥔🥔🥔🥔
Do zobaczenia!